W otchłani

Tytuł: W otchłani

Tytuł oryginału: Across the Universe

Seria: W otchłani (Tom I)

Autor: Beth Revis

Polskie wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie

Ilość stron: 392

Amy – normalna dziewczyna w normalnym świecie. Teraz. Tutaj. Na ziemi.

Jej rodzice stanowią ważne ogniwo w powodzeniu misji – zaludnienia nowej planety. Podróż na nią trwa trzysta lat. By móc ją przetrwać poddają się zabiegowi, który wprowadza ich w stan hibernacji. Pomimo możliwości wyboru Amy podąża ich śladem…

Koszmary ustają gdy zostaje brutalnie zbudzona i wyjęta ze szklanej kriokomory. Jednakże sytuacja na statku przedstawia się zupełnie inaczej, niż się spodziewała. Amy znajduje się w zupełnie obcym świecie. Świecie, z którego nie ma ucieczki. Jest jeszcze despotyczny przywódca – Najstarszy. Czy to on zamieszany jest w morderstwa zamrożonych naukowców?

Następca Najstarszego wplątuje się w sprawy Amy, pomagając jej zapoznać się z Błogosławionym – ich nadzieją, prowadzącą do nowej planety; a dla Amy – pułapką. Czy jednak warto mu zaufać?

Jakże trudno nie dać upustowi emocji zająć tej recenzji. Jakże trudno zachować zimną krew w obliczu tak wspaniałej historii.

Po pierwsze – oprawa graficzna. Zupełnie i n n a niż wszystkie okładka. Absolutnie magiczna. I choć na początku nie wiemy kto na niej jest, pośród milionów gwiazd, zdajemy sobie sprawę, że coś się święci. Książka poręczna, lekka. Pewnie z łatwością wcisnęłabym ją do plecaka. Jednak W otchłani wymagała ciszy i spokoju, by móc delektować się każdą jej stroną; powoli i z niemałym zachwytem.

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o stylu pisania. A już zwłaszcza w tym wypadku. Lekki, zwiewny, przystępny a zarazem bogaty w barwne metafory. Początkowe strony były dla mnie szokiem. Trudno było się od nich oderwać. Czytałam je po kilkanaście razy podziwiając zręczność pióra i napawając się ich brzmieniem w sferze wyobraźni. Słowa są przewodnikiem czytelnika. W tym wypadku tak dobrym, że sam po części staje się bohaterem.

Góry, kwiaty, niebo… Ziemia. Za tymi drzwiami czekała Ziemia. I życie.

N i e  b y ł o jeszcze czegoś takiego. Sam pomysł wprawia w osłupienie. Sama idea zachwyca, porywa, wciąga pod swoją powierzchnię. Swoją brutalnością wzywa niczym syreni śpiew, ogłusza nadzieją, by zatopić w nurcie akcji i bez skrupułów uprowadzić aż do samego końca; aż do ostatniej strony. Do oryginalnego pomysłu dodajmy jeszcze wykonanie – chyba najlepsze, jakie można by w tym przypadku zaprezentować. Stworzenie tak złożonej historii jest doprawdy godne podziwu. Każdy szczegół, każde poruszenie, odczucie jest podkreślone podziałem na dwie perspektywy: Amy i Starszego. Dokładnie przemyślona, tak jakby każda litera, wyraz, wers miały swoje, wcześniej ustalone, miejsce.

Postacie – nawet te nieistotne, te daleko, daleko w tle, są tak pełnowymiarowe. Zupełnie jakby każdą z nich, niezależnie od roli, powołano do życia, po to, by mogły choć chwilę zaistnieć W otchłani. Każde ich zachowanie jest ich częścią. Ich prawdziwą częścią. Z uwzględnieniem sytuacji,w której się znajdują, przeszłości, czy nawet zawartości DNA. Tak prawdziwe!

Z podziwem śledziłam opisy stanów emocjonalnych bohaterów. Przedstawione z tak odmiennych punktów widzenia, choć wydawałoby się to niemożliwe, stanowiły zgraną i (co najważniejsze) w pełni zrozumiałą przez czytelnika całość. Stuprocentowa synchronizacja.

Czekałam na spektakularne zakończenie. Na coś, co zwieńczy tę książkę, ale mimo tego, nie zakończy. Coś, co pociągnie dalej czytelnika, co zwabi do kolejnego tomu, a mimo to  pozostawi złudne uczucie sytości. Nie zawiodłam się.

Polecam! Polecam! Polecam! Bez skrupułów mogę powiedzieć tej książce TAK. I choć rzadko mi się to zdarza, zanosi się, że przeczytam ją po raz kolejny. W otchłani to opowieść o marzeniach, życiu, władzy i przede wszystkim nadziei. Ponieważ od niej uzależniono ich życie…

Klikajka:


30 responses to “W otchłani

Dodaj odpowiedź do kosak Anuluj pisanie odpowiedzi